Mazowszanie u Górali

W dniach 19 do 22 września uczniowie Społecznego Liceum Ogólnokształcącego nr 7, a także działającej przy Liceum innowacji pedagogicznej pod nazwą Centrum Edukacji Alternatywnej, realizując wieloletnią tradycję szkolną, udali się w Beskid Sądecki oraz Pieniny, w ramach corocznego wyjazdu edukacyjnego. W tym roku wyjazd był wyjątkowy, gdyż obok młodzieży z Warszawy, wzięli w nim również udział koleżanki i koledzy z klasy I m, która powstała w Mińsku Mazowieckim. Ilość chętnych była tak duża, że zamiast planowanych dwóch autokarów, jechaliśmy trzema.

Mimo, iż było chłodno, nawet jak na drugą połowę września i pogoda nas nie rozpieszczała, to udało się zrealizować wszystkie punkty, skrupulatnie opracowanego planu. W drodze do Muszyny- Powroźnika, zatrzymaliśmy się w Nowym Wiśniczu, gdzie zwiedziliśmy renesansowy zamek rodu Kmitów. Zachęceni opisem uczty na zamku, która trwała 2 tygodnie udaliśmy się do restauracji w rynku Nowego Wiśnicza, aby zaspokoić głód olbrzymimi pizzami. Gdy dojechaliśmy do ośrodka „Janosik” w Powroźniku, musieliśmy skosztować jeszcze kuchni pani Marii. Inaczej by się na nas obraziła.

Wtorek, był bardzo intensywnym dniem. Po śniadaniu wyjechaliśmy w Pieniny, do Niedzicy. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od rejsu po Zalewie Czorsztyńskim, a następnie, w dwóch grupach, podziwialiśmy mury zamku niedzickiego, który służył za scenerię hitu wszechczasów- Wakacje z duchami. Każdy poznał legendę o pięknej i kłótliwej Brunhildzie i jej mężu, którego pozbawiła włosów. Z Niedzicy jest niedaleko do Sromowiec Niżnych, a stamtąd przez kładkę na Słowację, do Czerwonego Klasztoru. Żal nie skorzystać. Skorzystaliśmy i do ośrodka wróciliśmy późnym wieczorem.

Środa, również pełna atrakcji, ale i chwil na poznanie nowych kolegów. Po śniadaniu zwiedzanie Nowego Sącza i chwila tak zwanego czasu wolnego, zaś po obiedzie, krótki ale intensywny wyjazd do Krynicy Zdroju. Zakupy wód mineralnych, magnesów na lodówki i oczywiście oscypków.

Czwartek, to ostatni dzień naszego wyjazdu, ale także pełen wrażeń. Nie wracamy najkrótszą drogą do Warszawy, ale jedziemy do Sandomierza. Tu oczywiście obowiązkowo starówka- katedra, rynek, Dom Długosza, Brama Opatowska i to z czego ostatnio Sandomierz najbardziej słynie czyli zwiedzanie wystawy z serialu „ Ojciec Mateusz”. Niektórzy, w sklepiku zamiast krówek sandomierskich, zakupili podróbki czapek policjantów. Dopiero w godzinach wieczornych dotarliśmy do Warszawy.        

Wyjazd należy uznać za udany, mimo pogody, która nas nie rozpieszczała