Miejsce magiczne

Magia „Siódemki” to rzecz absolutnie subiektywna, ale trwa już tyle lat i warto się jej przyjrzeć z bliska. Sam numer „siedem” rodzi dobre skojarzenia. Jest liczbą świętą, magiczną i doskonałą. W swej historii szkoła przeżyła już kilka kryzysów, ale to słowo krisis traktowała jak antyczni Grecy ? mobilizująco i twórczo. Oznaczało ono u nich konieczność rozstrzygnięcia i naprawy w trudnej sytuacji, którą to konieczność czuli wszyscy członkowie wspólnoty, jak w Siódemce.

W książce „Abe – Kobieta z wydm” główny bohater, nauczyciel, opisuje rozterki swych kolegów. Oto cytat: „Rzadko spotyka się istoty tak zżarte bakcylem zazdrości jak nauczyciele. Uczniowie dorastają rok za rokiem i odpływają jak woda w rzece, a nauczyciele tkwią w miejscu jak głazy zagrzebane na dnie tej rzeki. Choć w innych wzniecają marzenia, sami nie mają o czym śnić. Czują się porzuceni niby przedmioty bezwartościowe i albo masochistycznie skazują się na samotność, albo stają się rycerzami wątpliwej cnoty, węsząc ustawicznie za skandalikami. Zbyt pragną zupełnej swobody postępowania i dlatego tak bardzo piętnują ją u innych.” (tłum. Mikołaj Melanowicz). Mocne to, smutne i zupełnie „Siódemce” obce, co potwierdzają zamieszczone poniżej wspominkowe rozmowy z absolwentami i pracownikami szkoły. Wiele razy powtarzaliśmy swoim uczniom, że wiedzę można zawsze uzupełniać, a skrzywioną w liceum psychikę trudno naprawić. Chyba nam wierzyli i wierzą…

Uczniowie Siódemki nigdy nie pozwolili (i tak dzieje się do dziś), nawet w dosłownym tego słowa znaczeniu, aby ich nauczyciele stali się rutyniarzami. Zresztą nie musieli swych pedagogów specjalnie do tego namawiać. Często w środowisku szkolnym wspomina się te „romantyczne czasy osadnicze” – okres zakładania i formowania „Siódemki”. Wszystko robiliśmy wspólnie, od założeń szkoły po remont, a trzy organy, rodzice-nauczyciele-uczniowie, tworzyły tę magiczną rzeczywistość. Mieszaliśmy ze sobą dwa czasy: czas dla siebie (Rzymianie nazywali go otium) z czasem dla innych, dla wspólnoty (negotium). Potomkowie Marsa byliby z nas dumni…

W Siódemce uczeń zawsze mógł i może liczyć na pomoc psychologiczną i opiekę, zarówno ze strony profesjonalistów, jak i nauczycieli-przedmiotowców. Głównym wyróżnikiem naszej szkoły stała się – z biegiem czasu – totalna indywidualizacja w procesie nauczania i wychowywania uczniów. Ale i tu filary kultury europejskiej okazały się niezbędne. „Poznaj siebie samego” i „Nic zanadto”. Te dwa przykazania dla każdego Europejczyka, wyryte w Delfach, przypominały wszystkim o najważniejszym i wytyczały granice, poza które wykroczyć nie wypada.

„Siódemka” nadąża za nowymi wyzwaniami. Zmienia się polska rzeczywistość, zmienia się świat i my nie możemy biernie się temu przyglądać. Choć „konflikt pokoleń” uczniowie-absolwenci staje się powoli faktem, to jednak wspólne principia i „siódemkowy” ethos dają niewątpliwe poczucie wspólnoty, czego przykład stanowią wigilie szkolne. Coraz częściej pojawia się potrzeba przemyślenia na nowo pytania, jakim człowiekiem ma być absolwent naszej szkoły – i to robimy.

Na koniec tych krótkich, rocznicowych impresji zgodzimy się może, że to nie magia, tylko realizm magiczny „Siódemki” decydował o jej sukcesach. W końcu to rzeczywistość kształtowała tę magiczność, a nie odwrotnie – miało być przyjemnie przy okazji, a obowiązki zawsze zostawały. W dniu tego wielkiego święta naszej szkoły nie mówmy o niepowodzeniach i trudnych momentach. Powitajmy gości, rodziców, zasłużonych nauczycieli, absolwentów i uczniów. I jeśli „Siódemka” jest dla Państwa ważna, niech ją Państwo polecą swoim znajomym.

Tomasz Piotrowicz